Prince of Persia

   Lubię gry ambitne. Takie, które dają naprawdę pięknie opowiedzianą historię, charakterystycznych bohaterów, których rozmaite teksty bądź zachowania zapadną nam w pamięć na długo. Lubię też, gdy gra nie jest oparta na prostackich zasadach i daje Graczowi poczucie uczestniczenia w ważnej, pięknej i niezapomnianej historii. Lubię nową część Prince of Persia.

   Słowem przypomnienia – Prince of Persia to seria gier z charyzmatycznym Księciem w roli głównej, która święciła swoje największe triumfy na konsolach poprzedniej generacji. Panowie developerzy z Ubisoft Montreal wskrzesili klasyczne przygody Księcia z bardzo oldschoolowych czasów, przy okazji każdej past-genowej części nieco bawiąc się klimatem gry. Obecnie mamy 2009 rok, a w ostatnim miesiącu roku poprzedniego, na Xboksie 360, PS3 oraz PC zawitała nowa, pierwsza na konsolach obecnej generacji część PoP. Bardzo kontrowersyjna z racji gameplayu, jednak z pewnością pięknie wykonana (cel-shading!), okraszona dwójką zapadających w pamięć bohaterów oraz piękną historią. Ale po kolei.

   Pewnego razu Książę podróżował przez piękną krainę w poszukiwaniu swojego osiołka, przy pomocy, którego przewoził zdobyte w tajemniczy sposób niemałe kosztowności. Dokładnie w tym samym czasie piękna księżniczka Elika uciekała przed bandą żołnierzy nasłanych przez jej ojca, chcących pojmać ją za wszelką cenę. Dalej w wyniku zrządzenia losu Książę ratuje Elike z opałów, jednak wpada z deszczu pod rynnę i w wyniku pewnych zawirowań oboje stają w obliczu ratowania świata przed złym bogiem Ahirmanem, który po wiekach niewoli wydostał się na świat. Jedynym sprzymierzeńcem początkowo niechętnej sobie dwójki są moce dobrego boga Ormazda. Tak oto poznawszy rys historyczny, wkraczamy do świata Prince of Persia. Tajemnicza kraina, po której przyjdzie nam się poruszać, posiada swojego rodzaju bazę wypadową w postaci świątyni, z której dostępne (początkowo nie w pełni) mamy 4 odrębne „światy”. Te z kolei podzielone są na jeszcze mniejsze 4 obszary. Zadanie naszej dzielnej pary polega na uzdrowieniu każdego z nich, początkowo opanowanych przez ciemne siły Ahirmana.


Prince of Persia – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Podczas przemierzania danego terenu rozgrywka opiera się w lwiej części na elementach platformowych, w klasycznym, dosadnym tego słowa znaczeniu. Początkowo, przemierzając krainę, która nie jest jeszcze przez nas uzdrowiona, oprócz pojawiających się bardzo rzadko przeciwników czy wyskakujących gdzieniegdzie przeszkadzajek, naszymi głównymi przeciwnikami będą wszelkie półki, gzymsy, drążki oraz ściany, po których to musimy umiejętnie się poruszać. Tutaj ujawnia się jeden z najbardziej kontrowersyjnych elementów nowego PoP’a – niemożność zginięcia. Tak, tak, otóż zawsze, gdy spadniemy w przepaść, Elika chwyta naszego Księcia za rękę i wciąga z powrotem na miejsce, w którym się potknął. Co można o tym sądzić? W tym miejscu pojawiają się argumenty malkontentów, że casual-gaming dopadł także i nowego Prince, że jest to bardzo lamerskie rozwiązanie. Jednak ja powtórzę argument wałkowany od momentu, gdy ów temat rozpoczął wywoływać spory wśród Graczy – jaka jest różnica czy po nieudanej akrobacji i spadnięciu w przepaść widzimy na ekranie napis gameover i zaczynamy od początku, czy też Elika zgrabnie wyciągnie nas z opresji z powrotem na miejsce akcji? Wedlugg mnie jest to bardzo przyjemna nowinka, która dodatkowo wzmacnia poczucie więzi między bohaterami, która gra tutaj przecież rolę pierwszoplanową. A’propo roli, jaką odgrywa tutaj współpraca bohaterów. Gdyby nie nacisk właśnie na ten element gameplayu, wówczas rozgrywka byłaby zupełnie inna, gdyż opiera się ona praktycznie ciągle na wspólnym działaniu Księcia oraz Eliki. Jak już wspomniałem na początku, para jest w pierwszych chwilach niezbyt przyjazna sobie (a właściwie to Elika nie jest zbyt chętna do wspólnego działania z Księciem, jakkolwiek to brzmi… Gdyby dobrze się przyjrzeć, to praktycznie każdą czynność w grze wykonujemy wspólnie – walczymy z przeciwnikami, bossami, zbieramy ziarna światła, wykonujemy skoki, czy po prostu przez cały czas biegamy i rozmawiamy razem. Jest to bardzo świeży pomysł, który sprawia, że jest nam naprawdę łatwo utożsamiać się z parą oraz zżyć z wydarzeniami, które obserwujemy na ekranie.

   Co do kolejnego ważnego elementu, czyli grafiki, wykonania oraz ogólnego wrażenia, jakie daje gra, muszę napisać, że jest wg mnie cudowne. Cel-shading był tutaj dość odważnym eksperymentem, który jednak w parze z nieco zmienioną konwencją nowego PoP’a (piękna, epicka baśń) pasuje świetnie. Ręcznie rysowane postacie prezentują się naprawdę pięknie, są fachowo animowane, podobnie jak i wszelkiego rodzaju przeciwnicy. Nie ma ich może zbyt wielu, jednak każda walka z nimi przedstawiona jest w iście epicki, pełen patosu sposób. W kluczowych momentach gry, obserwujemy piękną zabawę kolorami, perspektywą, prawdziwą eksplozje barw, które dodają nam uczucia brania udziału w pięknie opowiedzianej historii. Jak przystało na konsole obecnej generacji, nie ma problemu z aliasingiem czy dorysowywaniem się otoczenia. Nieraz przyjdzie Ci, drogi Czytelniku, zatrzymać się na moment by podziwiać piękną panoramę krainy!

   Czym byłaby piękna baśń, bez wspaniałej muzyki? W nowym PoP’ie strona dźwiękowa co prawda różnorodnością nie grzeszy, jednak dominujące spokojne utwory świetnie wpasowują się w wydarzenia na ekranie, potrafiąc przyspieszyć, czy zmienić swój charakter w odpowiednich momentach.


Prince of Persia – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Warto wspomnieć również o stałym elemencie platformówek, tj. motywie zbieractwa. Otóż ten element, jest w nowej odsłonie Prince of Persia ograniczony do jednego rodzaju stuffu – ziaren światła. Ich liczbę, można odbierać jako kolejne małe nawiązanie do baśniowego charakteru gry, jest ich dokładnie 1001, podobnie jak „Baśni 1000 i jednej nocy”. Ziarna światła zbierane są przez Księcia, by powiększyć moc Eliki, dzięki której będzie ona mogła posiąść coraz to nowsze moce Ormazda. Dzięki nim osiągamy w miarę postępów w grze możliwość dobrnięcia w nieosiągalne wcześniej tereny. Wracając do ziaren światła – są one skrzętnie poukrywane po całej krainie i o ile zebranie 800 czy 900 nie będzie problemem, tak skompletowanie całego 1001 to bardzo ciekawe wyzwanie. Co nie znaczy jednak, że nużące, gdyż eksploracja terenu w PoP to jedna z najprzyjemniejszych, jakie ostatnio miałem okazje przeprowadzać w grach.

   Słowo należy się również całej historii. Co sprawia, że gra jest taka baśniowa? Otóż połączenie bardzo ładnej, zgrabnie poprowadzonej fabuły wraz z pięknym wykonaniem. Nasza para lubi rozmawiać, dowiadywać się o sobie, a czasem nawet zabawiać się w głupkowate gry słowne. Ich ciągłe zżywanie się w miarę postępów w grze sprawia, że przy samym końcu obserwując interesujące zawiłości fabuły oraz zwroty akcji, czujemy się naprawdę bardzo blisko bohaterów. Książę zachowuje się bardzo luzacko, jest awanturnikiem, poszukiwaczem przygód, jednak w momentach zagrożenia potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie, a Elika zaś ma świadomość powagi ich misji, jest spokojna i zrównoważona i tylko nieliczne razy ulega wygłupom Księcia. Cała historia opowiedziana tutaj naprawdę wciąga.

   Kolejnym plusikiem jest oczywiście polonizacja. Jest to bardzo fajne i coraz popularniejsze ostatnimi czasy zjawisko, że wiele dobrych gier ukazuje się w naszym języku. W przypadku PoP’a brawa za pełną kinową lokalizacje z bożyszczem nastolatek – Zakościelnym w roli głównej. Wypada on w roli Księcia bardzo wiarygodnie i miło dla ucha, podobnie jak Elka oraz reszta aktorów. Bardzo umila to rozgrywkę, staje się ona jeszcze bardziej przystępna, szczególnie dla osób ze słabszą znajomością angielskiego.


Prince of Persia – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Przez wszystkie akapity nie wspomniałem o jakichś rażących błędach, czy zatem mamy do czynienia z grą kompletną? Oczywiście nie, bo jak i wszędzie, tak i tutaj znajdziemy kilka potknięć, bądź kontrowersji. Oprócz omawianej sprawy z „nieśmiertelnością” naszego bohatera, niektórzy mogą przyczepić się do nazbyt natychmiastowej, prostej rozgrywki. Prawda jest taka, że ludzie z Ubisoft Montreal nie poszli w kierunku mrocznego hardkorowego Księcia z past-genowych odsłon, lecz zafundowali nam dużo łatwiej strawną, bardziej pogodną i lajtową opowieść, która ma dawać radość z beztroskiego, przyjemnego zwiedzania świata, a nie z masterowania kolejnych elementów gameplayu. Dla hardkorowców będzie to gra beznadziejna, dla wszystkich szukających wyluzowania i odprężenia między kolejnymi setkami fragów w Gears of War 2, a pochłanianiem fabuły w Fallout 3 – jak znalazł.

   Druga sprawa do której można się przyczepić to również nieco uczucie monotonii, które może się wkraść po kilku godzinach zabawy, gdyż na dobrą sprawę rozgrywka opiera się głównie na schemacie „przemierz krainę, pokonaj sub-bossa, uzdrów krainę, pozbieraj ziarna światła”. Jednak jak wspomniałem wyżej – wszystko zależy od nastawienia. Jednym taki charakter rozgrywki będzie służył za odprężacz bądź zupełnie się w nim zatracą i zakochają, inni będą narzekać na nudę. Ja ten schemat kupiłem i z przyjemnością odpalałem nowego Prince of Persia dla odprężenia.

   Czy można więc tę grę polecić? Z czystym sumieniem tak. Bardzo fajnie poprowadzona historia, z dwójka zapadających w pamięć bohaterów, wykonana naprawdę ślicznie, dająca masę przyjemności ze skakania po platformach i będąca właściwie białym krukiem (powrót do oldschoolu) w obecnych czasach. Z drugiej strony jednak nieco schematyczna, dla niektórych zbyt łatwa i przystępna rozgrywka. Jeśli szukasz pięknej, natychmiastowej i przyjemnej platformówki – bierz w ciemno.
 

  TYTUŁ GRY:
   Prince of Persia

PRODUCENT:
  Ubisoft

WYDAWCA:
  Ubisoft

GATUNEK:
  Przygodowa

DATY PREMIERY:
  PlayStation 3
– 02.12.2008 (USA)
– 05.12.2008 (Europa)
– 22.01.2009 (Japonia)

Data dodania: 30 października 2010Autor: Aem


Copyright by EmuSite Team; 2006-2022
Design by Patryk M. (patro)

All rights reserved.

statystyka