Castlevania: Aria of Sorrow

   Wszyscy wiedzą, kim jest wampir i każdy wie, jak go zabić. Niestety, jest jeden, który choć nieżywy, potrafi namieszać w świecie żywych. Z pewnością znacie Drakulę, gościa, który nie wie, co to solarium, a przy każdej możliwej okazji pije krew i przemienia się w nietoperza. Nie zapominajmy, że jego wykształcenie to stomatologia. Ta gra nie jest o nim, ani o innych podobnych do niego. Przedstawia historię ludzi zawładniętych żądzą posiadania nadludzkiej mocy. Jakie to naturalne?

’Konami potrafi’
Aria of Sorrow jest grą akcji, typową dla serii Castlevania. Wydana została w maju 2003 roku przez Konami na platformę GameBoy Advance. Świat został stworzony w grafice dwuwymiarowej, a trzeba przyznać, że jest to kawałek dobrej roboty i widać tutaj prawdziwą sztukę. Kto inny, jak nie panowie i panie z firmy Konami, potrafią dokonać czegoś takiego. Udowadniali to wiele razy, ale postanowili zrobić to po raz kolejny.

’Bohater też jest zły’
Wcielamy się w rolę studenta o imieniu Soma Cruz, który wraz z koleżanką Miną Hakubą, wybiera się do świątyni, aby zobaczyć zaćmienie słońca. Niestety, wraz z zanikającym słońcem pojawia się zamek. W magiczny sposób dostajesz się za jego mury. Jest to zamek Drakuli, i by wydostać się z niego, musisz dostać się do sali tronowej. Proste, ale nie do końca. Na twojej drodze czeka wiele niebezpieczeństw, a droga jest długa i nie wiadomo, czy ma kres. Podczas tej długiej podróży po zamku, spotkasz kilka niezwykłych postaci, które albo będą chciały udzielić Ci dobrej rady, albo innym razem będą chciały Cię zabić, lub co najgorsze, wyciągnąć ostatniego grosza od Ciebie. Hammer, łysielcu bez serca!


Castlevania: Aria of Sorrow – screeny (kliknij, by powiększyć)

’Niekończące się lokacje’
Jest tego mnóstwo, zaczynając od lochów, kończąc na wierzy zegarowej. Po środku biblioteka, katakumby, jaskinie i masa, ale to masa przeróżnych korytarzy. Wszystko podzielone w znakomity sposób. Odwiedzimy ogrody i będziemy chodzić po dzwonach na dzwonnicy. Każda z wcześniej wymienionych lokacji ma swoją niepowtarzalną budowę oraz barwę kolorów, w którą twórcy wyśmienicie ją pomalowali. Świetne dodatki oraz wpasowanie przeciwników w całokształcie, daje piorunujące wrażenie, kiedy to wszystko się rusza – bajka. Będziemy pływać, latać i rozwalać ściany, by dostać się tam, gdzie chcemy. W tak wielkim zamku przydatne będzie znalezienie teleportów oraz częste save`owanie. Nie zapomnijcie o mapie. To podstawa, aby się nie zgubić i nie zapomnieć o ukrytych pomieszczeniach, w których znajdziecie coś cennego.

’Wrogowie groźni jak bossowie’
O przeciwnikach można powiedzieć wiele, ale zacznę od jednego wstrząsającego faktu. Jest ich aż 112. Jak na taką konsolę, jest to bardzo duża liczba, oczywiście są w tym bossowie. Trzeba dodać, że się powtarzają, czyli wyglądają tak samo, ale posiadają inne słabości i kolory. Nazabijacie się troszkę. Są tak różnorodni pod względem wielkości, ataków oraz szybkości i umiejętności, że nie mam ochoty o tym pisać. Zobaczycie, jak zagracie, co mam na myśli. Kiedy spotkamy jakiegoś nowego i go zabijemy, pojawia on się w naszym bojowym notatniku. Pisze tam, jakiego rodzaju jest stworzenie oraz jakim sposobem go najlepiej unicestwić. Z niektórymi będziecie mieć troszkę problemów i będziecie musieli zmienić taktykę walki. Co do bossów, to tu bez taktyki i szczęścia się nie obejdzie. Niektóre walki dadzą wam porządnie w kość, ale wszystko dla ludzi.


Castlevania: Aria of Sorrow – screeny (kliknij, by powiększyć)

’Potwory też mają duszę’
Nasz bohater wraz z pojawieniem się w zamku zostaje obdarzony mocami, które pozwalają mu wchłaniać dusze demonów, potworów oraz bossów. Kiedy taką wchłonie, przejmuje umiejętność zabitego przeciwnika. Tak więc, kiedy zabijemy kościotrupa rzucającego kością, możemy teraz rzucać kośćmi. Pamiętacie, że przeciwników jest 112, czyli umiejętności będzie… Niestety, nie będzie tyle, ale na pewno blisko tej liczby. Nie za każdym razem uda wam się wchłonąć duszę. Niekiedy dobiera się za setnym razem, albo i nawet później. Pomóc może wam w zebraniu wszystkich umiejętności pierścień, który możecie zakupić za bagatela 300000 G u Hammera. Nasze moce podzielone są na trzy rodzaje. Pierwsze, które możemy użyć tylko raz, czyli rzucanie kością, strzelanie z łuku, jakiś rodzaj pocisku itd. Druga to coś, co możemy używać przez jakiś czas, jak np. przemiana w nietoperza, przywoływania tarcz oraz różnych pomocników. Trzecia moc, to umiejętność, która działa cały czas, czyli chodzenie pod wodą, na wodzie oraz dodanie sobie siły, jak i namnożenie całej zdobytej kasy przez 12. Jest tego sporo i by przejść całą grę, musimy nauczyć się korzystać z tych zdolności. Są też stałe umiejętności ukryte w zamku, jak podwójmy skok czy ślizg.

’Miecz przedłużeniem ręki’
Nie samą magią człowiek żyje, ale również walką wręcz. Do dyspozycji będziemy mieć kilkadziesiąt rodzajów mieczy o różnej mocy i długości. Nie zabraknie młota, kopii oraz łańcucha. Do tego jeszcze dobra zbroja, fajny naszyjnik i do boju. Pod tym względem nie ma zbytnio w czym wybierać. Buteleczki z przeróżnymi truciznami wspomagające nasze ciało też się tutaj pojawiają, ale to standard w postaci życia, many oraz kilku odtrutek. A wszystko znajdziesz u Hammera w sklepiku. Pamiętajcie, zbierajcie każdy grosik, wiem co mówię.


Castlevania: Aria of Sorrow – screeny (kliknij, by powiększyć)

’Cisza bywa kojąca’
Brak podłożonych głosów w dialogach nie przeszkadza. Cisza w korytarzu pomiędzy planszami, jest kojąca. Muzyka w trakcie walk, podnosi ciśnienie, lecz nie ma co wymagać dużo od sprzętu takiego jak GBA. Dźwięki walki zadowalają. Wszelki ruch jest zanotowany, jak i atak czy śmierć. Kiedy broń ociera się o broń, wiemy to od razu. Po firmie Konami nie można spodziewać się, że wypuści głuchą ciszę i będą jeszcze za to brać pieniądze. Tam pracują artyści.

’Polacy nie gęsi’
Wersja, w którą grałem została przetłumaczona przez Gaido. Chwali mu się to, bo ułatwia to przejście gry oraz pozwala w pełni poznać fabułę. A granie w taki hit w polskim języku to przyjemność, niby mała rzecz, a cieszy i pozwoli wielu osobom sięgnąć po ten znakomity tytuł. Wiem, bo sam się na to PL naciąłem.

’Całokształt to jest kopia’
Czas gry, lokacje, rozbudowana pod każdym względem postać i średniowieczny klimat zamku Drakuli, to coś, co skłania do tej produkcji. Może jest tu wszystko co było genialne w Castlevania: Symphony of the Night, ale po sześciu latach i niewielkim liftingu, można coś dobrze odgrzać i wrzucić na rynek. Po prawie 6-ciu kolejnych latach ta gra jest świetna i pozwala przypomnieć sobie to, co było i to, co jest najważniejsze w grach. A tym, którzy nie lubią takich gier, mówimy „macie czego żałować”.
 

TYTUŁ GRY:
  Castlevania: Aria of Sorrow (USA, Europa), Castlevania: Akatsuki no Menuett (Japonia)

PRODUCENT:
  Konami

WYDAWCA:
  Konami

GATUNEK:
  Platformowo-zręcznościowa

DATA PREMIERY:
  GameBoy Advance
– 06.05.2003 (USA)
– 08.05.2003 (Japonia)
– 09.05.2003 (Europa)

Data dodania: 5 maja 2008Autor: hongi


Copyright by EmuSite Team; 2006-2022
Design by Patryk M. (patro)

All rights reserved.

statystyka