God of War: Chains of Olympus

   Na powrót człowieka, któremu udało się zabić boga wojny czekałem 5 miesięcy. Po krótkim demie, które wchłonąłem w 20 minut, uczucie potrzeby tej gry wzrosło dwukrotnie. Mój apetyt na grę, która spowoduje, że konsola Sony zacznie jeszcze lepiej się sprzedawać, wrósł. Kiedy już dorwałem ją w swoje ręce, z ust wyszło tylko jedno zdanie: „przecież to niemożliwe”!

   A jednak! Niejaka grupka ludzi z firmy pod nazwą „Ready at Dawn”, zdziałała cud na ogromną skalę, na sprzęcie o stosunkowo niedużych możliwościach, jak na dzisiejsze standardy. Stworzyli grę, która wygląda, działa i daje tyle samo frajdy co poprzednie części serii, tylko nie na ekranie telewizora, ale na małym ekraniku naszego PSP. Ten cały bogaty mitologiczny świat trzymamy w naszych rękach. Zabierze Ciebie i Ciebie w miejsca zapomniane przez nas. Ja nie puściłem konsoli, póki nie ukończyłem gry, ale po kolei. Historia opowiada o Kratosie, byłym spartańskim kapitanie. Oddał on swoje życie w ręce bogów i teraz wypełnia ich każde zachcianki. Akcja gry zaczyna się przed dwoma wcześniejszymi częściami i jest jakby wprowadzeniem do części pierwszej, która ukazała się na PS2 w 2005 roku. Pokazuje dzieje Kratosa po zabiciu swojej rodziny, ale przed zamachem na życie bogów. Trzeba dodać, ale bez opowiadania całej akcji, że dowiemy się troszkę o przeszłości naszego bohatera i relacjach z… No właśnie, tego dowiecie się z gry. Spotkamy innych bogów oraz kilku z Tytanów. Wszystko sprowadza się do tego, że słońce zostało porwane, a dokładnie bóg Helios został porwany przez Atlasa, jednego z Tytanów. Jak zawsze, to w naszych rękach spoczywa los ludzkości.


God of War: Chains of Olympus – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Grafika, to coś, czego nie spotkałem jeszcze na PSP. Lekko uproszczona pozwalająca wycisnąć z konsoli siódme poty. Gra wygląda jakby została wyciągnięta z PS2. Nasz bohater posiada wiele szczegółów, wyróżniających go na tle szarych przeciwników. Widać tutaj, że został on potraktowany odrobiną szpachli oraz farby i kleju. Schudło mu się i troszkę zmarniał, jakby nosił na sobie ogromne brzemię. Rysy twarzy stały się wyraźniejsze, ale przecież to nie przez konsolę. Wracając do tematu, to jest na czym zawiesić oczy. Przeciwnicy to średnio wyraźne graficznie postacie, ale za to bossowie to już solidna robota. Tak jak lokacje, które niby są zróżnicowane, ale powtarzające się tekstury dobijają. Ile można wchodzić do tego samego pomieszczenia lub biec tym samym korytarzem? Odwiedzimy wiele miejsc, które nas zachwycą, jak Hades i wodospad krwi czy jaskinia Olimpu i tamtejsza woda. Dech nam zabierze, kiedy zobaczymy mury świątyń, a biegając po uliczkach miasta dostrzeżemy ich piękno. Nie zabraknie drugiego planu, który w poprzednich częściach uwielbiałem. My walczymy na pierwszym planie, a coś dzieje się na drugim. Po chwili my jesteśmy w drugim planie i walczymy, przy czym widzimy trzeci. I tak przez całą grę.

   Miałem małe obawy, co do grywalności tej produkcji. Wcześniejsze części serii nie miały z tym problemów, ale zdarzały się wpadki w stylu dłuższej sekwencji ruchowej. Niestety, tutaj też to się zdarza, ale sporadycznie i nie przeszkadza. Lekkie gubienie klatek nie irytuje tak bardzo. Czyli tak jak na PS2, grywalność po prostu zrywa skarpetki, które lądują na lampie i się zaczynają palić. Niestety nie zauważycie tego, bo akcja która dzieje się na ekranie po prostu was wchłonie. Zabijanie i krojenie przeciwników jest podobne jak w poprzednich częściach. Nasz bohater to rosły spartanin, który za pomocą swoich Mieczy Chaosu, czyni dosłowny chaos z ciał i części ciała przeciwników. Myślałem, że twórcy gry nie mogą przebić pod względem brutalności poprzedniej części, i niestety nie mogą. Ale mogę oświadczyć, że niektóre chwyty i „fatality”, że tak mogę powiedzieć, zrobiły na mnie wrażenie, jak wbicie nogą miecza w oko cyklopa. Nie będę wspominał o wyczynach naszego bohatera z rękawicą Zeusa do smażenia naleśników. To musicie zobaczyć sami – istna miazga. Na ekranie po prostu czasami robi się ciasno od przeciwników, a my nie nadążamy ich zabijać. Do tego stworzenia są różnej wielkości, co nie ułatwia nam poruszania się, a ta krew po prostu zalewa nam ekran. Niektóre lokacje po prostu są za małe, by spróbować nawet uciec. Zaczniecie doceniać każdą szczelinę jak zagracie na wyższych poziomach.


God of War: Chains of Olympus – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Muzyka jest dalej solidna, klimatyczna i działająca na zmysły w pozytywny sposób, dopasowana, a zarazem odzwierciedlająca to, co dzieję się na ekraniku naszego PSP. Wyda nam się, że już gdzieś to słyszeliśmy i będziemy mieć rację. Pojawi się kilka remixów, ale także kilka nowych kawałków. Dźwięk gry, całego otoczenia oraz krzyków umierających przeciwników to pierwsza klasa stojąca na wysokim poziomie. Nasz bohater posiada taką gamę jęków, że nawet gwiazda porno, by się nie powstydziła.

   Kilka słów o wstawkach filmowych. Uwielbiam takie sekwencje i zawsze oglądam je z wielkimi oczami. Trzeba przyznać, że na małym ekraniku posiadają dużą rozdzielczość i jakość, a przy tym twórcy nie zapomnieli o korzeniach i dodali kilka klatek w 2D, szkice pierwsza klasa. Głosy podłożone to już profesjonalizm, który można było już usłyszeć wcześniejszych częściach.

   Dowiedzmy się trochę o umiejętnościach naszego bohater oraz orężu. Do wyboru mamy dwie bronie. Wcześniej już wspominane Miecze Chaosu oraz Rękawica Zeusa. Zdobędziesz też maskę Charona oraz tarczę słońca, która posłuży jako tarcza, klucz, a nawet będziemy mogli odbijać wszelki strzały, pociski, promienie wysyłane w naszą stronę. Jest także Efreet, zabrany Królowi Perskiemu oraz Światło Zmierzchu. I to tyle, coś mało, ale wymyślone tak by się nie powtarzało. Po co kopiować to, co dobre, jak można wymyślić coś, co też się sprawdzi, lecz nie przyniesie takiej frajdy. Nie mam zamiaru opisywać wszystkiego, ponieważ efektu wizualnego nie potrafię przenieść na tekst pisany, a szkoda.


God of War: Chains of Olympus – screeny (kliknij, by powiększyć)

   Trzeba dodać coś o samej grze. Jej ogólna strategia się nie zmieniła. Dalej przechodzimy wyznaczone lokacje zabijając wszystko, troszkę skakania i otwierania drzwi. I znów zabijanie, biegnięcie do następnego pomieszczenia i zabijanie. Nie kiedy użyjemy jakiegoś przedmiotu lub umiejętności, co pozwoli nam na rozwiązanie kilku zagadek logicznych, ale nie ma co liczyć na jakiś wielkie przy tym trudności. Nie ma tego dużo, bo można to policzyć na palcach jednej ręki, a do tego dochodzą momenty zręcznościowe i uzbiera nam się tego na dwie ręce. Zabijemy trzech czy czterech bossów, na szczęście walk jest więcej, ponieważ walczymy z jednym po dwa lub więcej razy. A przeciwnicy, to kopie z wcześniejszych części lub zapożyczonych z innych gier. Jest parę nowych, ale to tylko model 3D, bo ruchy oraz ataki są takie same.

   Niestety gra posiada dużo wad, jak na produkcje takie kalibru. Jednym z nich jest ilość bossów. Jeden duży na początku i na tym koniec. Reszta to niszowe bóstwa, pół bóstwa lub jeszcze gorzej. Nic w tym nadludzkiego, nie ma porównania co do poprzednich części. Nie są zbyt wymagający. Drugą wada to powtarzające się lokacje. Wspaniałe okolice starożytnej Grecji to zaleta tej gry. Tutaj to tylko pozostałość po wcześniejszych odsłonach. Trzecia i najważniejsza, o której wcześniej nie wspominałem, to czas gry. Twórcy po prostu zrobili sobie jaja z graczy. Dla kogoś, kto grał we wcześniejsze części, to spacer po parku. Nic, co programiści nam tutaj wrzucili, nie zaskoczy nas i nie zatrzyma na długo. Jeden wieczór to wszystko, parę godzin to maksimum. Ja czekałem na tą grę długo, i myślałem, że pogram w nią kilka tygodni, a tu kicha. Tydzień zajęło mi przejście na wszystkich poziomach, w tym God Mode i odkrycie wszystkiego. Niestety nie ma tutaj dużo do odkrywania, trzy kostiumy dla Kratosa, z których każdy posiada swoją moc oraz cztery filmiki i kilka zdjęć. To wszystko.

   Sposób stworzenia takiej gry jest prosty. Wyciągnąć kilka fajnych patentów z pierwszej i drugiej części i stworzyć nową grę, najlepiej na innej platformie. Każdy chce poznać dalsze, w tym wypadku wcześniejsze losy swojego ulubionego bohatera i zapłaci za to kasę, a może kupi dla tej gry konsolę. Podsumowując, to genialna gra, pod każdym względem. Ma kilka braków uwidocznionych w tej recenzji przeze mnie, ale to może moja wina, gdyż za dużo od niej oczekiwałem i za długo czekałem. God of War: Chains of Olympus to gra do polecenia wszystkim fanom wcześniejszych odsłon jak i wszystkich posiadaczom konsoli PSP, pomijając, że jest to skok na kasę.
 

  TYTUŁ GRY:
   God of War: Chains of Olympus

PRODUCENT:
  Ready at Dawn

WYDAWCA:
  SCEA (Europa i USA), Capcom (Japonia)

GATUNEK:
  Gra akcji

DATY PREMIERY:
  PlayStation Portable
– 04.03.2008 (USA)
– 28.03.2008 (Europa)
– 10.07.2008 (Japonia)

Data dodania: 3 maja 2008Autor: hongi


Copyright by EmuSite Team; 2006-2022
Design by Patryk M. (patro)

All rights reserved.

statystyka