Atak składanek cz. 3

   Zaskoczenie i zdziwienie są początkiem zrozumienia” – Ortega y Basset.
Troszeczkę zaskoczyłem samego siebie, kiedy zorientowałem się, że to trzecia część Ataku składanek. W zamyśle pierwszy artykuł z cyklu miał być zarazem ostatnim, ale pobyt w świecie prostych, „pegasusowych” gierek okazał się nieco dłuższym.

   Przygotowując materiał pod te wydanie kącika nie posłużyłem się pecetem, lecz postanowiłem wyruszyć w niebezpieczną podróż na strych mojego domu. Przebijając się przez gąszcz rupieci i bezużytecznych sprzętów, staczając wiele wycieńczających potyczek z pająkami i innym robactwem, eksplorując każdy podgniły karton ostatecznie odszukałem poczciwego Pegasusa (a właściwie podobny twór o milutkiej nazwie Dendy). Moja podróż byłaby jednak zbyt łatwa gdyby na tym się skończyło. Dendy nie posiadał okablowania i, co najgorsze, zasilacza. Z tej strony chciałbym podziękować mojemu dziadkowi, który był w posiadaniu wszelkich materiałów do skonstruowania owego urządzenia. Kilkadziesiąt minut zabaw z lutownicą później podłączyłem Dendy’ego do gniazdka. Czincze pożyczyłem od jakiegoś innego domowego sprzętu. Można było już grać! Ku mojemu zaskoczeniu leżące kilka lat w odstawce pady oraz zapper były sprawne. No cóż, sami wiecie z doświadczenia, że ich żywotność nigdy nie była długa, ale tym razem miałem farta. Kilkugodzinne posiedzenie przy stareńkich grach pozytywnie mnie zaskoczyło. Jak się okazuje zabawa przy TV daje o wiele więcej frajdy niż granie na emulatorze. Wiele gier, które na PC wydawały się przeciętne tutaj, w pewien magiczny sposób, odzyskują nieco blasku. To kolejny dowód na to, że konsole niezależnie od tego ile mają RAM-u pod obudową posiadają duszę. Czas rozpocząć przegląd.

Tank
Oto protoplasta takich serii jak Battlefield, Modern Warfare czy Counter Strike. Mimo, iż rozgrywka nie toczy się tu z perspektywy pierwszej osoby, a my nie mamy do dyspozycji szerokiego arsenału broni tylko mały czołg, to trzeba przyznać, że walki toczące się na różnych mapach, możliwość wykorzystywania elementów otoczenia do osłony czy eliminacja wrogów brzmią już znajomo. Tanki zdobyły uznanie szerokiego grona gawiedzi jednak przede wszystkim ze względu na niezwykle szybką rozgrywkę i grywalność, która również dziś nie pozwala oderwać się od telewizora. Dodatkowym atutem tanków jest tzw. konstruktor, w którym co bardziej niespełnieni twórcy mogą zrealizować swe artystyczne wizje. Nie zabrakło również „polskiego” akcentu w grze: jednym z celów rozgrywki jest ochrona symbolu ptaka przypominającego do złudzenia orła bielika z naszego godła narodowego. Jeśli zawsze chcieliście wcielić się w rolę Janka z „Czterech Pancernych” i pokierować własnym Rudym 102 to teraz macie okazję.
Ocena: Tanki jak wino: im starsze, tym lepsze.

Pac-Man
Wydaje mi się, że każdy miał okazję zagrać chociaż raz w Pac-Mana i zna zasady tej gry. Dla formalności przypomnę, że zabawa polega na opróżnieniu planszy z małych, żółtych kropek za pomocą jednej, większej kropki. Wykonanie zadania utrudniają atakujące zewsząd stwory, które bawią się w berka z naszym sympatycznym bohaterem. Mało kto wie, że Pac-Man zanim trafił na rynek amerykański długo szukał odpowiedniego dla siebie imienia. Pierwotnie sympatyczna, żółta kulka miała nazywać się „Puck-Man” od japońskiej onomatopei „pakku pakku” (coś jak nasze „mniam mniam”), lecz literka „P” w czcionce, którą zapisane było logo gry wyglądała jak literka „F” O skojarzenia było nie trudno… Dlatego łebscy marketingowy z Namco postanowili przechrzcić okrągłego łakomczucha na Pac-Mana. Aktualnie gierka ta króluje w PS Store, XBLA, na telefonach komórkowych oraz w wersji flash w necie i nadal, o dziwo, cieszy się niesłabnącą popularnością.
Ocena: Zabawa w zbieranie kropek- prawdziwa klasyka.

Balloon Fight
Balloon Fight to gierka od Nintendo, która polega na podniebnej walce kolesia ubranego w czerwono-niebieskie łaszki (Mario z lat młodości?) z krukopodobnymi stworami, które podobnie jak i nasz bohater, utrzymują się w powietrzu dzięki przywiązanym do ciała balonom. Zabawa polega na zbiciu tychże balonów i posłania przeciwników prosto w niezbadane otchłanie oceanu. Trochę to dziwne, że kruki pompują sobie te balony a nie używają skrzydeł do lotu. No cóż, tą grę zrobiło Nintendo a im się wszystko wybacza…
Ocena: Gierka jak balon – pęka w 5 minut.

Przydługi wstęp sprawił, że wspomniałem dzisiaj o zaledwie trzech pozycjach, ale nic straconego. Jeśli macie jakieś szczególne wspomnienia z pegasusowymi mikrogierkami dajcie znać na forum, a ja z pewnością powrócę z czwartą częścią przeglądu.

P.S. Pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Zapraszam na mój blog: czapelwmiescie.blogspot.com. Nie tylko o emulacji, ale również o wielu ciekawych sprawach.

Data dodania: 16 czerwca 2010Autor: czapel


Copyright by EmuSite Team; 2006-2022
Design by Patryk M. (patro)

All rights reserved.

statystyka